niedziela, 29 września 2013

calories,what are u doing?

Nic nie umiem na jutro, tylko siedzę i myślę o tym, że przytyłam. Nie mogę doprowadzać się do takiego stanu.. Niby tylko kilogram, ale to AŻ kilogram! Dziś jakieś 600 kcal, czyli o jakieś 600 za dużo.

Plus, kolejna impreza, co tydzień tonę w wódce, nie wiem skąd biorę na to kasę, ale powoli mnie to przerasta. Przynajmniej na kilka godzin zapominam o tym kim jestem i o problemach, a budzę się z kacem i poczuciem winy..

Od jutra przestaję nosic jakąkolwiek kasę do szkoły. Tylko spakowana w domu woda i koniec! Ostatnio w szkolnym sklepiku przejebałam, brzydko mówiąc, większość kasy na żarcie.

nie mam za grosz szacunku do siebie ech

poniedziałek, 23 września 2013

nothing has changed

Nic się nie zmienia.
Uczę się.
Jem.
Czasami za dużo.
Cały czas ważę 63 kg.

Byłam wczoraj na zakupach i dostrzegłam, jaka jestem gruba.. To, że w nic nie mogłam się zmieścić a tłuszcz wylatywał ze wszystkiego w co jednak udało mi się wepchnąć, dało mi jakąś motywację.

Chcę wreszcie to 62 kg, a potem pójdzie z górki!

Trzymajcie się:*


2xplaster sera wędzonego - 50 kcal
jogobella light - 90 kcal
2xracuch - 164 kcal 

razem - 304 kcal

poniedziałek, 16 września 2013

no more eating

Pzepraszam, że dawno nie pisałam. Mam dużo na głowie i teraz powinnam wkuwać historię, zamiast tu siedzieć i oglądać seriale:/
Dostałam 4+ z matmy :)))))) Szkoła całkiem spoko, już mnie cisną ze wszystkiego i nie wyrabiam, ale ok.
Z dietą ciut lepiej niż ostatnio, nie obżeram się jak swinia, ale nadal ważę 63 kg.

dziś:
kanapka z szynką i serem - 250 kcal
porcja kapusty kiszonej - ok. 80 kcal
płatki kukurydziane - ok. 100 kcal

razem - 430 kcal

Powoli znów wkraczam w fazę jedzenia-jak-najmniej,a gruba część mnie chowa się gdzieś na dno, uff..

Obiecuję, że będę pisać częściej, jak tylko będę miała czas! Buziaki:*

wtorek, 10 września 2013

hating myself


Za każdy zjedzony posiłek na moim ciele pojawia się czerwona, krwawa kreska. Nie wiem, dlaczego to robię. Ale nie chcę się krzywdzić, dlatego staram się jeść jak najmniej. Co ja ze sobą zrobiłam? Nie mogę na siebie patrzeć i nie mogę znieść myśli, że ktoś może patrzeć na mnie. Znienawidziłam siebie, ale jak kochać takiego potwora? Boję się samej siebie.



Przepraszam za te wypociny. Musiałam to napisać.




piątek, 6 września 2013

keep going

Mam jeden wielki zastój: w życiu, w diecie, na wadze. Jedynie nie w szkole. Zapierdalam  już od drugiego dnia szkoły, milion zadań na polski i już kartkówka z matmy. Nie zamierzam dostać z niej  1 ani 2, więc będę w weekend robić mnóstwo zadań. Może nie jutro, bo idę na imprezę. No i w niedzielę może też nie, bo jadę do wesołego miasteczka. Noooo... wymyślę coś :D

Cały czas 63 kg, co ostatnio mnie cieszy, bo stres spowodował u mnie wczoraj zjedzenie dwóch pączków, a dziś testowałam gofrownicę, więc goferek też został zjedzony.

Ogólnie to już jestem tym wszystkim zmęczona, i chcę, żeby coś się w końcu ruszyło naprzód..

Napiszę, jak coś się poprawi, będę na to pracować, więc mam nadzieję ze już za kilka dni!

Buziaki:*

poniedziałek, 2 września 2013

ohhh god

Drożdżówka, piwo i pół opakowania wafelków.
Tak wygląda dzień wiecznego grubasa :)
Ważyłam dziś rano 63 kg a jutro zapewne będę ważyć jakieś 70 :/
Choć jestem z siebie dumna tylko z tego powodu, że byłam po rozpoczęciu w restauracji typu fast-food, i choć miałam ochotę na te wszystkie niezdrowe i kaloryczne rzeczy, nic nie zamówiłam, rozkoszując się widokiem jedzących koleżanek. A w głowie jakiś cichy głosik mówił: "dobrze, to nie ty tyjesz". Zgaduję, że ten głosik nie był dumny ze mnie podczas mojego wieczornego ekscesu..

Chciałam wyskakać te słodycze na skakance, ale mam okropną kolkę, boli mnie lewa część brzucha, nie wiem co to:(

Wczoraj wieczorem obmyśliłam w co się ubiorę na rozpoczęcie. No więc wstaję dziś rano, wyciągam spodnie i marynarkę z szafy, i co? To na mnie wisiało. Nie wiem, jakim cudem, ale te spodnie wyglądały jakbym wzięła je z szafy taty. Okropnie na mnie wisiały, nawet pasek nie pomógł. Niby super fajnie, że schudłam, ale kurde, nie miałam się w co ubrać :D

Codziennie siedzę w szkole do 15. Do końca tygodnia biorę do szkoły wafla ryżowego/jabłko i wodę.  Po powrocie do domu jakaś zupa, a na kolację owoc, lub coś niskokalorycznego. Koniec, kropka. Nie będzie czasu na żarcie jakbym była opętana. Mam nadzieje, że moje bilanse nie będą przekraczać 400-500 kcal. Schudnę do tych 60kg do końca miesiąca, no schudnę! Za wszelką cenę.