wtorek, 27 maja 2014

i'm a wild child

Cześć Aniołki! :*

Czynię postępy, waga zleciała już ok. 1 kg :) Malusieńko jem i wcale mi to nie przeszkadza, w końcu znów mam kontrolę przynajmniej nad jedną rzeczą w swoim życiu.

Nie wiem czy pamiętacie, ale pół roku temu pisałam Wam o chłopaku z sylwestra. Wiecie co? Napisał do mnie 4 miesiące później. Gadaliśmy jakiś czas i w końcu się spotkaliśmy. Nie wiem zupełnie co o tym myśleć, muszę poczekać na rozwój wydarzeń. A w głowie mam natłok myśli, wszystko analizuję i rozpatruję pod każdym kątem. Cały czas wszystkim powtarzałam, że jest mi dobrze jako osoba bez pary, singielka, mogę się bawić, robić co chcę; teraz nagle zachciało mi się uczuć! Niech mnie ktoś uderzy...

W ostatnich dniach spożywałam ok. 400-500 kcal. Nie za mało, nie za dużo. Myślę, że jest całkiem w porządku. Codziennie zjadam też kawałek mlecznej czekolady lub jakiegoś cukierka-wiem, że nie powinnam, ale wiem też, że jeśli tego nie zrobię, to przy najbliższej okazji rzuciłabym się na słodycze i zjadła wszystko w zasięgu mojego wzroku ;)

A więc, do następnego razu! Trzymajcie się i nigdy nie poddawajcie :*

wtorek, 20 maja 2014

Po dwóch miesiącach całkowitego zawalenia, trudno jest od razu wrócić do spożywania ilości mniejszej niż 500 kcal.
Oczywiście, nie zjadam już 2000 tak jak w ostatnim miesiącu, co zaowocowało przybyciem dodatkowych kilogramów, ale dziś mój bilans wyniósł ok 800 kcal, co zbyt dobrym wynikiem też nie jest.

Nie potrafię jeść normalnie i nie przejmować się kaloriami. Wraca nawyk sprawdzania kaloryczności każdego produktu i odmierzania każdego kęsa. Bogu dzięki, mam nadzieję że kilogramy będą opuszczać mnie tak szybko jak moje chęci do życia.


Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale po to tu jesteśmy-żeby się wspierać i motywować! Opowiadajcie, co u Was słychać, jak się trzymacie, jak dieta?

Do usłyszenia, powodzenia słoneczka! :*

czwartek, 15 maja 2014

coming back

Przez ostatnie dwa miesiące próbowałam żyć i jeść normalnie. Na początku było dobrze, jadłam zbilansowane posiłki, potem natomiast zaczęłam jeść wszystko w obrębie zasięgu mojego wzroku.
 Przytyłam kilka kg, znów waże 66 kg. Przez ostatni tydzień znów głodowałam.
I zdałam sobię sprawę, że nie pozbyłam się tego, co we mnie siedziało.


Przepraszam, że Was zostawiłam, ale teraz wracam i mam cel. Muszę schudnąć.

niedziela, 16 lutego 2014

here i am again

Ostatnie dni były dla mnie dużym rozczarowaniem. Bardzo dużo jadłam, bardzo mało ćwiczyłam. Przytyłam. Ale wiem, że zrzucę to raz dwa, mam nadzieję.
W dodatku jestem znów chora.
Generalnie to mam ostatnio jakiś dziwne chwile. Zajadam swój smutek, często też zapijam i zapalam (wiem, że nie istnieje takie określenie :d)
Jutro idę do lekarza, więc udam się do apteki i kupię sudafed. Muszę znów przyzwyczaić się do tego, że nie podjadam.
Zaczęłam ćwiczyć a6w, jednak z racji tego że jestem chora, mam trzeci dzień przerwy, ale jak tylko poczuję się lepiej, wracam do ćwiczeń.

Keep your fingers crossed..

Powodzenia!

sobota, 1 lutego 2014

co nas powstrzymuje?

Każdy ma jakieś pragnienia, cele, marzenia. Większość z nas dąży do samodoskonalenia i szczęścia. Jak je osiągnąć? Czemu nie sięgamy po rzeczy, o których marzymy?

 Dwa tygodnie ferii i kompletnego nic-nierobienia zaowocowało u mnie wodospadem przemyśleń i planów. Otóż, doszłam do wniosku, że NIC nas nie powstrzymuje. Mamy swoje własne, jedno, niepowtarzalne życie - i musimy przeżyć je tak, żeby czerpać z niego jak najwięcej. Wiem, że brzmi to banalnie, ale tak jest. Nikt nie stoi na naszej drodze do szczęścia.
 Czy to ktoś inny wkłada nam jedzenie do ust, sprawiając, że nie chudniemy? Czy to jakaś magiczna moc wpycha nas przed ekran telewizora lub komputera, zabierając nam czas na ćwiczenia i naukę? A może to ktoś inny steruje naszym życiem, myślami i czynami? Otóż nie! To my sami jesteśmy panami naszego życia, i to my nim sterujemy. Każda najmniejsza myśl i pokusa jest wytwarzana przez nasz mózg, dlatego też to my musimy się z tym zmierzyć, i to my musimy pokonać przeciwności, jakie niesie los.
 Staram się powiedzieć, że to my jesteśmy naszymi własnymi wrogami. (No i inni ludzie, ale jebać ich i to, co myślą :D)
To, kim jesteśmy, a to, kim chcemy być, zależy od tego, co robimy.

Na dobre zakończenie tygodnia życzę Wam powiewu świeżości i nowych zapasów silnej woli. Powodzenia!

sobota, 18 stycznia 2014

oh shit

Szczęście w nieszczęściu-okres. Cieszę się, że w końcu zawitał, bo nie było go od października lub listopada. Natomiast jestem strasznie zła, bo udało mi się stracić kilka kg, a teraz znów wróciły, bo kiedy mam okres, to jestem zła i jem wszystko-przysięgam, że ostatnie dni było to ponad 1000 kcal.

Dobrze, że mam ferie. Spróbuję się ogarnąć i zacząć ćwiczyć. Wszystko da się zrobić.
Pierwszy semestr drugiej klasy LO zakończony z średnią 4,4. W przyszłym musiałabym nieźle spiąć tyłek, a może udałoby się uzyskać pasek na świadectwie.

Generalnie, nadal jestem załamana, moja waga to jakaś kpina, mój nastrój to pieprzona huśtawka, moje uczucia to kompletny chaos, a całe moje życie można określić mianem chaosu i dwóch metrów mułu.

środa, 8 stycznia 2014

60,9

Szybko lecą kilogramy, ale praktycznie nic nie jem-wkręciłam się w to znów na maksa.
Mam parszywy humor ostatnio, płaczę cały czas, no i generalnie czuję się jak gówno.

Chłopaczynie z poprzedniego postu chyba się już odwidziało, najpierw super, cześć cześć, a teraz jak mnie widzi to odwraca wzrok :o nie rozumiem facetów, jezu, jeszcze tydzień temu nie bolało go powiedzenie cześć? chyba że się wstydzi bidula:* dobra gdzieś to mam, najlepszym sposobem na to żeby nie mieć złamanego serca to udawanie, że się go nie ma :) praktykuję, polecam

Jestem mistrzem w byciu ignorowanym

Znów się rozczulam, przepraszam