sobota, 18 stycznia 2014

oh shit

Szczęście w nieszczęściu-okres. Cieszę się, że w końcu zawitał, bo nie było go od października lub listopada. Natomiast jestem strasznie zła, bo udało mi się stracić kilka kg, a teraz znów wróciły, bo kiedy mam okres, to jestem zła i jem wszystko-przysięgam, że ostatnie dni było to ponad 1000 kcal.

Dobrze, że mam ferie. Spróbuję się ogarnąć i zacząć ćwiczyć. Wszystko da się zrobić.
Pierwszy semestr drugiej klasy LO zakończony z średnią 4,4. W przyszłym musiałabym nieźle spiąć tyłek, a może udałoby się uzyskać pasek na świadectwie.

Generalnie, nadal jestem załamana, moja waga to jakaś kpina, mój nastrój to pieprzona huśtawka, moje uczucia to kompletny chaos, a całe moje życie można określić mianem chaosu i dwóch metrów mułu.

środa, 8 stycznia 2014

60,9

Szybko lecą kilogramy, ale praktycznie nic nie jem-wkręciłam się w to znów na maksa.
Mam parszywy humor ostatnio, płaczę cały czas, no i generalnie czuję się jak gówno.

Chłopaczynie z poprzedniego postu chyba się już odwidziało, najpierw super, cześć cześć, a teraz jak mnie widzi to odwraca wzrok :o nie rozumiem facetów, jezu, jeszcze tydzień temu nie bolało go powiedzenie cześć? chyba że się wstydzi bidula:* dobra gdzieś to mam, najlepszym sposobem na to żeby nie mieć złamanego serca to udawanie, że się go nie ma :) praktykuję, polecam

Jestem mistrzem w byciu ignorowanym

Znów się rozczulam, przepraszam

niedziela, 5 stycznia 2014

i'm a weirdo

Jest całkiem dobrze. Z wagą, nie ze mną.
Wiecie, jak cudownie jest widzieć to 61 kg na wadze? A jak cudownie będzie widzieć 60 kg! Piątkę z przodu widziałam chyba w podstawówce.. 

Wczoraj miała być głodówka, jednak stanęło na 120 kcal.
Dziś tylko ziemniak,jajko i surówka na obiad - 200 kcal. Nie może być więcej niż 300.

Mam taki chytry plan, żeby po feriach przyjść kilka kg chudsza do szkoły. Mam mnóstwo motywacji i mam nadzieję, że nigdzie jej nie zgubię..

Chłopak z sylwestra o mnie nie zapomniał! Całkiem przyjemnie nam się ostatnio rozmawiało ;) 

No cóż, dziś czeka mnie uroczy dzień z ukochaną historią, a Wam życzę dodatkowych zapasów silnej woli i motywacji! 

(nie jadłam słodyczy od ok. tygodnia, i dziś odkryłam że nie smakują mi Michałki, co się ze mną dzieje? :D)  

piątek, 3 stycznia 2014

2014 #what #the #fuck

Zaczęłam ten nowy rok najgorzej jak się dało.
Na sylwestrze ostro przesadziłam, nie pamiętam nic z całej imprezy-podobno poderwałam chłopaka, który chodzi do mojej szkoły. Nie odrzucał moich mega żenujących zalotów, ale pewnie i tak nic z tego nie będzie-zresztą, nie planuje w najbliższym czasie wchodzić w związek.

Nie zmienia to jednak faktu, że czuję się strasznie źle psychicznie. Coś mi ciąży na sercu, czuję się jakbym spadała w przepaść, od trzech dni praktycznie nic nie jadłam, myślę kategoriami w stylu nie jesteś chuda, czyli nie zasługujesz na nic, nie wiem co się dzieję, ale znów wracam do okresu, w którym było ze mną bardzo źle. Dużo piję, dużo palę, mało jem, i choć jestem na imprezie-otoczona gromadą znajomych-czuję się strasznie samotna.

Nieważne.

Waga spada - 61,9. Nie wiem, jak mało kilogramów muszę zobaczyć, żeby poczuć jakąkolwiek, choćby najmniejszą satysfakcję. Może będę taka chuda, że aż zniknę. W tym momencie nie przeszkadzałoby mi to najbardziej.

Nieważne.