Jestem na siebie strasznie zła.
Poszłam do sklepu, w którym wypiekają przepyszne bułeczki. No i tak myślę, że może zjem sobie bagietkę z masłem czosnkowym. I co? Zjadłam! Nie mając pojęcia, do mojego bilansu przybyło aż 550 kalorii za jedną taką bagietkę! Jezu!!!
Wiecie, chyba odzyskałam stracone siły. Popijałam dzisiaj coca-colę, i w pewnym momencie naszła mnie taka myśl: "co ty, dziewczyno, wyrabiasz?! ogarnij się!". Tak, chyba pomyślałam, że za mało mi tłuszczu.
Do wyjazdu nad morze może dużo już nie uda mi się schudnąć, za to na nowy rok szkolny, i co ważniejsze-półmetek- będę chuda! Obiecuję to i sobie i Wam.
A teraz idę spalić nadmiar kalorii:) Buziaki:*
Również uwielbiam te bagietki czosnkowe. Szkoda, że są tak cholernie kaloryczne. :/
OdpowiedzUsuńPowodzenia, trzymam kciuki :) :*
Dopiero zaczynam, jeśli masz ochotę zajrzeć to zapraszam:
ana-is-my-way-to-happiness.blogspot.com
Dobrze, że taka myśl przeszła przez Ciebie, bo to dobry znak ;) Dasz radę! :) Trzymam kciuki ;*
OdpowiedzUsuńJeśli będziesz tak myślała to nigdy nie schudniesz. Nie powinno się chudnąć na jakąś okazję/ do jakiejś daty. Dieta to zmiana nawyków żywieniowych na całe życie a nie szybkie odchudzanie na wakacje/wyjazd itp. a potem wpierdalanie wszystkiego co się chce.
OdpowiedzUsuńWiesz, to raczej małe cele do których dążę, nie są one najważniejsze, ale ułatwia mi to schudnięcie ;) + wypraszam sobie, nie wpierdalam wszystkiego co się da :P
UsuńJa również trzymam kciuki :*
OdpowiedzUsuń