Nie będę się rozdrabniać na bilanse z piątku i soboty. Piątek byłam ze znajomymi w pizzeri, wczoraj nie było tak źle. Myślałam, że moim obżarstwie utyję, ale wchodząc na wagę z przyjemnością zauwazyłam, że nic sie nie zmieniło ;)
Dziś średnio, lekkie przekroczenie bo moja mama przygotowała rodzinny obiad i deser, z którego próbowałam się wymigać, ale mi się nie udało. W 400 kaloriach ledwo się zmieściłam ,ale dałam rade ;)
Od jutra zaczynam taki, za przeproszeniem, zapierdol, że nie wiem, jak wyrobię. Kolejne dwa tygodnie szkoły będą taką męczarnią, że jak to przeżyję, to będzie niemały cud. Damy radę, mój problem to lenistwo, więc zepnę dupkę i się postaram :)
A jak tam u Was? Przepraszam, że od czwartku nie zaglądałam, ale po piątkowym obżarstwie tak się podłamałam, że nie miałam siły tu wejść.
Trzymam kciuki, buziaki:*
Co do wczesniejszego posta, nie wiedzialam, ze nowa matura z pl ma byc juz nie dlugo. wspolczuje. dla mnie prezentacja byla beznadzieja..ale dasz rade jesli bdcie pierwszym rocznikiem z nowa matura to bd delikatniej na was patrzec..ja studiowalam filologie polska, jednak szybko zrezygnowalam..a od pazdziernika miejmy nadzieje ze znajdzie sie dla mnie miejsce na socjologii. ah..
OdpowiedzUsuńa co do tej notki. to raz gratuluje ladnego trzymania sie w bilansach..ja swoje weekendy juz spisalam na straty no nie ptrzymam sie ich za cholere..wiec i tak dobrze Ci idzie i oby tak dalej. trzymaj sie kruszyno powodzenia i wytrwalosci :*