Wreszcie wróciłam. Obiecuję, że jak się trochę ogarnę i rozpakuję to nadrobię zaległości w Waszych blogach.
Weszłam dziś na wagę, pełna obaw, a tu 66,5 kg, czyli generalnie nic nie przytyłam! Uff..
Moje posiłki nad morzem wyglądały mniej więcej tak: śniadanko-kanapka z ogórkiem i serem, czasem zamiennie twarożek lub jajecznica (szwedzki stół :) ), obiad był serwowany, więc tu lekko lipa, no i kolacja mniej więcej podobnie jak śniadanie.
+codziennie chodziłam ok. 6 km, więc myślę że spalałam to, co zjadłam.
Poznałam bardzo fajnego chłopaka nad morzem. Pracował na stołówce w moim ośrodku i często rozmawialiśmy. Był przystojny, miły, zabawny, ale jednym mankamentem było to, że praktycznie cały czas chodził nawalony, palił fajki jak smok i generalnie przekładał zabawę nad wszystko inne ;) +mieszka w woj. pomorskim, więc troszkę daleko :D
Teraz trochę ponarzekam: moją okropną, przeokropną cechą której w sobie nienawidzę jest zbyt szybkie przywiązywanie się do ludzi i miejsc, nienawidzę opuszczać miejsc, w których się zaklimatyzowałam, co bywa już po kilku dniach, oraz ludzi, do których się przywiązałam-również bywa to w przeciągu kilku dni ;) Ale jest już lepiej, pracuję nad sobą.
Na plaży miałam mnóstwo czasu na przemyślenia.. ale może to w kolejnym poście, bo teraz i tak już lekko się rozpisałam, a nie chcę żebyście usnęły w trakcie czytania tego ;)
Jak u Was? Buziakiiii:*
Jak jadłaś tylko te 3 posiłki i tyle chodziłaś to na pewno te kalorie spaliłaś ;) no i zapewne masz piękną opaleniznę ach zazdroszczę ;*
OdpowiedzUsuńZnam to, też się szybko przywiązuję do miejsc i ludzi i potem strasznie ciężko jest mi powrócić do rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńMyślę, że na pewno spokojnie spalałaś to co zjadłaś ;)
I nie przytyłaś więc w ogóle jest super! Gratulacje:*